Ostatnie 12 dni spędziliśmy w Billefjorden. Jest to jedna z moich lokalizacji, które muszę przeanalizować do doktoratu. Mieszkaliśmy w starej chacie- Skottehycie. W teren łaziliśmy na nogach, lub podpływaliśmy pontonem- zodiakiem. Mieszkał z nami jeszcze magistrant i jego asystent terenowy.
Zdjęcia? Monotematyczne! Skały i ja, czasem Seba. Jednak Wiszek się ucieszy, bo zazwyczaj były tylko skały :)
Czas na lunch i tzw liofilizaty :)
Polarny maczek.
Odwiedził nas również promotor.
Zagadka dnia: Gdzie jest uskok?
Uskok z NoNameValley :)
Rewelacyjna powierzchnia uskokowa!
Czasem można było doświadczyć, że Spits to nie jest pustynia (taka bez wody)!
Nasza elitarna hacjenda :)
Wizyta Czechów.
Chyba trochę zaczęłam przynudzać :)
Fałdzik!
Konkurs zbiegania po zboczu :)
Ktoś nam ukradł most!
Kolacja na tle nigdy-nie-zachodzącego słońca.
Sfinks- użyjcie geofantazji :)
Zaawansowane pomiary kompasem od cioci A.
Mega fałdy!
Co to za niezgodność?
Stara rosyjska chałupka- na płozach! Nasza wielka inspiracja!
Rosyjskie wiercenia.
Mała chałupka znaleziona gdzieś po drodze.
Pali się!
Pyramiden- rosyjskie opuszczone miasto, tzw. Miasto Duchów.
Przystanek w drodze do domu. Czekaliśmy na naukowców łapiących robale :)